wtorek, 23 września 2014

Trzynaście

  Godzinę później wyszliśmy od Maćka. Całą drogę do samochodu milczeliśmy jak zaklęci, dopiero kiedy znaleźliśmy się w aucie odezwał się Michał:
  - Przepraszam, że nic ci nie powiedziałem.
  - Nic się nie stało – odparłam, a on odpalił samochód. – Nie wiedziałam, że miałeś narzeczoną – powiedziałam, kiedy wyjechaliśmy ze szpitalnego parkingu.
  - Skąd o niej wiesz? – mężczyzna spojrzał na mnie.
  - Patrz na drogę – nakazałam mu. – A wiem od lekarza – odparłam zgodnie z prawdą.
  - Powiedział ci lekarz? – zdziwił się Mieszko.
  - Myślał, że to ja nią jestem…
  - No tak, mogłem się domyśleć  - mruknął statystyk. – Ale nieważne – machnął ręką. – Znając ciebie, będziesz chciała wiedzieć…
  - Jeśli nie chcesz, nie musisz mówić – uśmiechnęłam się leciutko.
  Zauważyłam, że bardzo się zdziwił.
  - Odpuszczasz? – zapytał niedowierzając. – Nie poznaję cię. Gdzie jest Eleonora, która kiedyś wiedziała wszystko o wszystkich? I nie odpuściła, póki nie dowiedziała się prawdy? – spojrzał na mnie przez chwilę.
  - Zmieniłam się trochę – uśmiechnęłam się. – Jeśli nie chcesz, nie musisz mówić. Zrozumiem – powiedziałam zgodnie z prawdą.
  - Jestem w lekkim szoku – zaśmiał się cicho i krótko. - Ale… - zwrócił nagle samochód.
  - Co ty robisz?! – krzyknęłam, ponieważ rozległy się klaksony aut.
  - Pokażę ci pewne miejsce.
  Otworzyłam oczy ze zdziwienia, ale nic się nie odezwałam. Spokojnie siedziałam przez następne piętnaście minut; żadne z nas się nie odzywało.
  Mieszko zatrzymał samochód i obwieścił:
  - Jesteśmy na miejscu.
  Wysiedliśmy z samochodu i po tym, jak mężczyzna zamknął go na klucz, udaliśmy się przed siebie, pod górkę.
  - Po co mnie tu przywiozłeś? – zapytałam.
  Idąc uważnie patrzyłam pod nogi, ponieważ na drodze było pełno kamieni. Było już w sumie ciemno, więc i tak niewiele zdało mi się to patrzenie.
  - Lubię tutaj rozmawiać – uśmiechnął się Mieszko patrząc na mnie.
  - Takie twoje miejsce do spowiedzi? – spytałam.
  - Coś w ten deseń – kiwnął głową. – Maciek pokazał mi to miejsce dawno temu. Byłem z nim tutaj tylko raz.
  - Dlaczego? – zdziwiłam się.
  - Sam chciałbym wiedzieć  - mruknął głośno. – Pytałaś o Magdę… Po prostu, coś wygasło. Zgasł jakiś płomień…
  - Od tak? Przecież planowaliście ślub, tak? – włożyłam ręce do kieszeń płaszcza.
  - To nie było do końca tak – westchnął ciężko, a jego twarz nagle przykryła para. – Ona bardzo chciała ślub, więc myślałem, że to dobry pomysł. Oświadczyłem się, a po paru tygodniach stwierdziłem, że to bez sensu… Że już jej nie kocham.
  - Że co? – zdziwiłam się. – Można przestań kochać od tak? – popatrzyłam na niego i żałowałam, że nie widzę wyrazu jego twarzy.
  - Tej nocy, kiedy się jej oświadczyłem… leżałem przez całą noc i biłem się w pierś, że to zrobiłem, rozumiesz? – podszedł do mnie na tyle blisko, że teraz patrzył mi prosto w oczy.
  - Nie do końca – wyszeptałam, a z moich ust uniósł się kłębek pary.
  - To musiało mieć gdzieś swój początek… Sam nie wierze, że można przestać kochać od tak – przełknęłam ślinę. Myślałam dokładnie tak samo jak on. – Biłem się w pierś, że jednak się oświadczyłem, przecież to zraniło ją jeszcze bardziej. A teraz mnie nienawidzi.
  - A dziwisz jej się? – zapytałam unosząc brew do góry.
  - Wcale jej się nie dziwie, sam bym siebie za takie coś znienawidził – przyznał. – Ale wolałem to zrobić przed ślubem, bo później bolałoby ją jeszcze bardziej.
  - Tu się zgodzę – powiedziałam.
  Nagle dłoń Michała znalazła się na moim policzku. Przeszedł mnie dreszcz.
  - Tak za tobą tęskniłem…
  Otworzyłam szerzej oczy i przełknęłam ślinę. Nie mogłam powiedzieć, że ja za nim nie. Dziwne, ale dalej miałam jego zdjęcie ukryte gdzieś w jednej z kieszonek portfela. Kiedy było mi źle, zawsze je wyciągałam i wpatrywałam się w uśmiechniętego Michała. To jakoś pozawalało mi przetrwać. Mimo że cierpiałam przez Mieszka, jego uśmiech na tym zdjęciu, dodawał mi otuchy.
  - Michał – położyłam dłoń na jego dłoni, która była na moim policzku – zabierz tą rękę – odciągnęłam ją od mojego policzka. – To nie jest dobry czas na to…
  - Chciałem, żebyś tylko wiedziała, że ja…
  - Że co ty? – zapytałam, bo nie dokończył swojego zdania przez parę sekund.
  - Nic, nieważne, zapomnij – machnął ręką. – Wracajmy do domu.
  Nie popatrzył już na mnie, tylko ruszył w dół. Zamknęłam oczy i czułam jak spod powiek na policzki ciekną łzy. Otarłam je wierzchem dłoni i również ruszyłam w dół.
  Przez całą drogę powrotną, Michał nawet na mnie nie spojrzał, ani nie odezwał się słowem. Kiedy po męczącej, cichej jeździe zatrzymał samochód pod blokiem, odetchnęłam z ulgą. Otworzyłam drzwi i wysiadłam, lecz mężczyzna nawet nie odpiął pasów.
  - Nie wysiadasz? – zapytałam.
  Pokręcił tylko przecząco głową.
  - Okeej…
  Zamknęłam drzwi, ale od razu je otworzyłam.
  - Przepraszam…
  Spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział. Wyczułam jego ból w oczach; zrobiło mi się jeszcze bardziej żal samej siebie, ale także i Michała. Zamknęłam cicho drzwi i ruszyłam do klatki. Po chwili usłyszałam jak samochód Michała odjeżdża z parkingu. Idąc do mieszkania, zastanawiałam się, czy mężczyzna wróci w ogóle do domu.
  Kiedy byłam już w mieszkaniu, zadzwoniłam do naczelnego i powiedziałam, że chciałabym wziąć urlop trzymiesięczny oraz to, że nie pojawię się na ceremonii wręczenia nagród, w której miałam być główną bohaterką. No, ale są rzeczy ważne i ważniejsze.
  Naczelny strasznie się zdenerwował, wręcz krzyczał na mnie, ale kiedy powiedziałam mu pokrótce, o co chodzi, stał się jakiś łagodniejszy i bardziej empatyczny. Nawet przeprosił mnie za swój wybuch. Powiedział, że owszem, da mi ten urlop na trzy miesiące, ale później od razu mam wracać do pracy w biurze. Obiecałam, że mogę podesłać mu parę artykułów, które miałam skończone i poprosiłam, aby reportaż, który przygotowywałam, oddał Kacprowi.
  Pożegnałam się szybko i usiadłam przy drzwiach balkonowych, patrząc na spokojne miasto, które było widać przez ów szklane drzwi. Nie miałam już siły dzisiaj nawet myśleć. Nie mogłam dalej się pogodzić, że Macka za jakiś czas z nami nie będzie, a jeszcze Michał… niepotrzebnie mówił jej o tym, że za mną tęsknił, akurat dzisiaj…
  Podniosłam tyłek z ziemi i ruszyłam do swojej sypialni. Leżąc już w łóżku, patrzyłam tylko w jeden punkt. Nie mam pojęcia, ile czasu minęło. Pół godziny, godzina, a może dwie… Nie mam pojęcia.
  Nagle usłyszałam szczęk w zamku i wiedziałam, że to Michał. Chwilę później usłyszałam pukanie do moich drzwi.
  - Proszę – powiedziałam cicho.
  - Obudziłem cię? – zza drzwi statystykowi było widać tylko głowę i kawałek palców, którymi trzymał się drzwi.
  - Nie – pokręciłam głową.
  - Wtedy chciałem ci powiedzieć jedną rzecz… - westchnął. – Nigdy nie przestałem cię kochać.
  Równo z „ć” drzwi zamknęły się zostawiając mnie w całkowitym osłupieniu.






MAMY MISTRZOSTWO!!! <3
Płakałam i uśmiechałam się jednocześnie <3 Piękny Mundial, nie można powiedzieć, że nie :D Było niesamowicie! *,* Ciągle się jaram xD
Zapewne już słyszeliście, że Igła, Winiar, Guma i Mariusz kończą kariery reprezentacyjne... :( Pozostaje podziękować z całego serca za lata i oddanie całego serca tej reprezentacji! Przepiękne to były chwile! <3 Będę tęsknić za  Igłą Szyte...
POLSKA MISTRZEM ŚWIATA!!! 

poniedziałek, 15 września 2014

Dwanaście

  Od lekarza nie dowiedziałam się już nic więcej, ponieważ musiał dotrzeć do jakiegoś pacjenta, ponieważ ten miał atak drgawek. Zostawił mnie samą na korytarzu, samą ze swoimi myślami. W głowie motały mi się myśli o narzeczonej Mieszka. Nie wiedziałam, że w ogóle miał ów narzeczoną.
  Wyrzuciwszy z głowy myśl o narzeczonej Mieszka, weszłam do Sali, w której leżał Maciek. Poczułam jak pod powiekami zbierają mi się łzy. Podeszłam do łóżka i popatrzyłam na dwóch mężczyzn. Widać było gołym okiem, że są dla siebie bardzo ważni.
  Nagle powieki Maćka zaczęły pomalutku się podnosić. Podbiegłam do jego prawej strony i stanęłam w oczekiwaniu.
  - Eleonora – powiedział ledwo słyszalnie i popatrzył na mnie zmęczonym wzrokiem.
  - Jestem tu – uśmiechnęłam się do niego, a po policzkach spłynęło parę łez.
  - Nie płacz – ledwo podniósł rękę i otarł mój policzek.
  - Przepraszam – wyszeptałam.
  - To ja przepraszam – powiedział. – Za to, że nic ci nie powiedzieliśmy z Michałem.
  - Przestań – wychrypiałam.
  - Co powiedzieli lekarze? – zapytał.
  Zastygłam w miejscu. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Jak powiedzieć człowiekowi, że zostały mu dwa miesiące życia?! Jak, pytam jak?!
  Maciek patrzył na mnie przez chwilę, a później sam sobie odpowiedział:
  - Domyślam się, że niedługo.
  Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku i skapnęła na jego rękę.
  - El, powiedz mi. Ile?
  Cisza.
  - Proszę – patrzył na mnie błagalnym wzorkiem, a ja walczyłam sama ze sobą. Byłam rozbita. Kompletnie rozbita. Jeszcze nigdy nie czułam się tak dziwnie. Byłam osobą, która zawsze wszystko mówiła od razu i szczerze, a w tamtej chwili… W tamtej chwili, nie miałam pojęcia, jakie słowa dobrać, by były one odpowiednie, ale uświadomiłam sobie, że przecież nie ma odpowiednich słów, aby powiedzieć komuś, że za dwa miesiące nie będzie cieszył się ziemskim życiem. Po prostu nie ma.
  - Eleonora – spojrzał na mnie i ścisnął mnie za rękę  - powiedz mi, błagam cię. I tak się dowiem, a chciałbym usłyszeć to od ciebie.
  Przełknęłam głośno ślinę i otworzyłam buzię z zamiarem wypowiedzenia tych dwóch przeklętych słów, ale głos nie wydobył się mojego gardła.
  - Miesiąc? – zapytał Maciek, a mnie serce na chwilę stanęło.
  - Dwa – wyszeptałam ledwo słyszalnie.
  Wzrok Maćka nagle stał się pusty, ale po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Nic nie rozumiałam z tego uśmiechu.
  Wyczuł chyba, że dziwnie się na niego patrzę, bo powiedział:
  - Dwa miesiące to nie czas, żeby się zamartwiać, El – uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Trzeba wykorzystać ten czas, najlepiej jak się da.
  Nie powiem, optymizm Maćka był zadziwiający i pojawił się strasznie szybko. Zdziwił mnie trochę, ale w bardzo pozytywnym sensie. Mężczyzna nie załamał się, wręcz przeciwnie. Takie podejście to sprawy mnie ucieszyło.
  Nagle głowa Michała zaczęła się podnosić, a oczy otwierać. Spojrzał na Maćka, potem na mnie, a później znowu na Maćka.
  - Dlaczego mi nie powiedziałeś, że nie chodzisz na badania? – spytał Michał od razu.
  - Michał… - powiedziałam cicho.
  - Nie „Michał” – odparł patrząc teraz na mnie. – Chcę się dowiedzieć, dlaczego Maciek tak zaniedbał swoje zdrowie – przeniósł wzrok na swojego kuzyna. – Więc?
  - Bo nie widziałem sensu w swoim życiu – odpowiedział od razu Maciek.
  Ścisnęło mnie w sercu. Dowiedzieć się, że jest się chorym, walczyć z chorobą, później utracić żonę… Zrobiło mi się żal Maćka jeszcze bardziej. Nie widział sensu życia bez ukochanej kobiety, dlatego tak zaniedbał swoje zdrowie.
  Każdy może powiedzieć, że rozumie, ale nie jest to do końca prawdą. Tak naprawdę nikt nie zrozumie tego, co przeżywa druga osoba, jeśli sam tego nie przeżyje.
  - Nawet nie wiesz, jak ciężko jest mi żyć – powiedział Maciek do Michała. – Żyć z tą świadomością, że Gosi nie ma. Że nie wypije ze mną kawy na tarasie, że nie pobawimy się wspólnie z Brownem. Że już nigdy więcej jej nie dotknę – oczy mu się zaszkliły; podobnie jak i mnie. – Przy rozstaniu z powodu jakiejś kłótni, zdrady jest jeszcze prawdopodobieństwo, że spotkasz jeszcze tę drugą osobę – poczułam ukłuci w sercu i spojrzałam na Michała, który miał utkwiony wzrok w swoim członku rodziny. – Przy śmierci tak nie ma, nie ma już tej nadziei. Wszystkie nadzieje wyparowują, znikają. Nie ma ich. I uświadamiasz sobie wtedy, że wszystko, co masz, traci na swojej wartości. Nie ma już takiego znaczenia, bo wszystko tak jakby odchodzi z tamtą osobą. Bezpowrotnie. Tak jest, jeśli tracisz kogoś na zawsze.
  W sali nastała cisza.
  - Przepraszam – powiedział po paru sekundach ciszy Michał. – Nigdy nie mówiłeś mi tego wcześniej.
  - Wiem – westchnął Maciek. – Jakoś nie potrafiłem. Ale teraz to nie jest ważne – uśmiechnął się Maciek. – Teraz ważne są najbliższe dwa miesiące.
  - Już wiesz…
  - Tak, wiem – kiwnął głową pacjent szpitala. – El, rozwiążemy twoją zagadkę – uśmiechnął się szeroko.
  - Dziękuję – uśmiechnęłam się i ścisnęłam go za rękę.
  - I oczywiście zwiedzę Paryż, Barcelonę, Rzym – uśmiechnął się sam do siebie. – Tylko sam nie dam rady – spojrzał na mnie. – Będziecie musieli mi pomóc – powiedział, po czym jego uśmiech jeszcze się powiększył.





Mamy epizod w poniedziałek! :D Za sprawą mojego przeziębienia xD
Rozdział napisany, oddany w Wasze ręce to teraz czas zabrać się za "Cierpienia młodego Wertera"... książka, zadania, ważne spostrzeżenia bohatera... lecim, lecim :D
No to ten... grupa śmierci, co? Ale chuj, damy radę! <3 bo przecież, jak nie my to kto?! :D
A propos jeszcze Mundialu, łapce pewien artykuł, ( http://www.polsatsport.pl/Wiadomosc/Kmita-Cala-Prawda-O-Zakodowaniu-MS,1404929/index.html ) może wreszcie ktoś zrozumie dlaczego Polsat zakodował transmisje... Taki mamy świetny rząd w Polsce. Jak dla mnie, Polsat zrobił naprawdę DUŻO, aby te Mistrzostwa odbyły się u Nas w Polsce, a to, że Tusk (sukinsyn) zadecydował tak, a nie inaczej, to mamy to co mamy. Moja opinia, nikt się zgadzać z nią nie musi.

Trzymajcie się! Udanego tygodnia!
Trzymamy kciuki za Polaków! <3
poziomkowa. 

poniedziałek, 8 września 2014

Jedenaście

  - Wszystko zaczęło się trzy lata temu – zaczął Mieszko siedząc obok mnie i szpitalnego łóżka, na którym leżał Maciek. – Zdiagnozowano u niego raka lewego płuca. Zdiagnozowano go już na samym początku, więc lekarze szybko się z nim uporali. Owszem mówili, że nawrót choroby jest możliwy, ale w zaledwie dziesięciu procentach. Maciek miał przychodzić na kontrole i dopóki żyła Małgorzata, robił to. A później… Gosia zginęła w tym pieprzonym wypadku samochodowym i Maciek całkowicie się załamał. Ja nie wiedziałem jak mam do niego dotrzeć – Mieszko zamknął oczy i dotykając kciukiem prawego, a następnymi dwoma palcami lewego oka, przetarł powieki. – Mówił mi, że bada się regularnie, a ja głupi nie zażądałem nawet wyników – oparł głowę na otwartej dłoni. – A teraz ten pieprzony rak powrócił w dodatku w złośliwej postaci i z przerzutami – Michał zamknął oczy i przyłożył dłonie do twarzy.
  Poczułam jak łzy cisną mi się do oczu. Przełknęłam szybko ślinę, zamrugałam oczami i położyłam swoje dłonie na dłoniach statystyka i całą siłą, jaką w sobie miałam, oderwałam jego dłonie od twarzy. Nigdy nie widziałam go takiego załamanego. Oczy miał czerwone, a ręce mu się trzęsły.
  - Lekarze dają mu góra dwa miesiące – powiedział łamiącym się głosem, a moje oczy już wtedy nie wytrzymały i wypuściły z siebie łzy. – Dwa miesiące, rozumiesz? – mówiąc cały czas patrzył mi w oczy. – Dwa miesiące. I to jeszcze przykuty do łóżka!
  Nic nie powiedziałam tylko przyciągnęłam Michała do siebie i mocno przytuliłam.
  - Dwa miesiące – mówił przez łzy.
  Łzy leciały mi ciurkiem, a ja nie mogłam ich powstrzymać.
  - Eleonora – Michał podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. – Trzeba sprawić, żeby te tygodnie, które mu zostały – przerwał na chwilę i zaczerpnął powietrza – były jednymi z najlepszych w jego życiu. Pomożesz mi?
  Pokiwałam energicznie głową.
  - Dziękuję – powiedział z wdzięcznością i znowu, mocno do mnie przywarł.
 
  Mieszko zasnął w moich ramionach po jakiejś pół godzinie. Najdelikatniej jak tylko mogłam, wyplątałam go ze swoich objęć i oparłam mu głowę na materacu Maćka. Powoli podniosłam się z krzesełka i spoglądając na ich obu, wyszłam z sali na korytarz. Znalazłam automat i wygrzebałam drobne z kieszeni, po czym zamówiłam herbatę. Z kubkiem gorącego napoju, poszłam do dyżurki.
  - Przepraszam – powiedziałam parząc na chudą jak szkapa, pielęgniarkę.
  - Tak? – spytała gniewnie i podniosła na mnie wzrok z gazety, którą czytała.
  Czy nie mogła trafić mi się jakaś miła pielęgniarka, do jasnej cholery?
  - Mogłaby mi pani powiedzieć, gdzie i czy w ogóle znajdę wysokiego, starszego lekarza z takimi charakterystycznymi okularami. Jest lekarzem Macie…
  - Czy pani nie ma co robić? – przerwała mi ostro. – Pozwoliliśmy państwu zostać na noc, ale żeby siedzieć przy pacjencie, a nie po to, aby uganiała się pani za lekarzami w nocy! – fuknęła na mnie. – Proszę wrócić do sali albo niech w ogóle pani opuści szpital.
  Patrzyłam na nią szeroko otwartymi oczami i czułam jak wzbiera się we mnie złość.
  - Czy pani, aby przypadkiem nie pozwala sobie za dużo? – zapytałam.
  Teraz to pielęgniarka wywaliła na mnie oczy. Wiedziałam, że gdyby wzrok mógł zabijać, padłabym na ziemię.
  - Co ty sobie myślisz, smarkulo? – podeszła do mnie i spojrzała prosto w oczy. – Że ja nie mam nic lepszego do roboty, tylko wypowiadanie nazwisk na prawo i lewo? Powinna pani wiedzieć, jak nazywa się lekarz, który zajmuje się pani kochankiem?
  - Że co proszę?! – podniosłam głos. – Jak pani w ogóle śmie?! Maciek jest moim przyjacielem, a nie kochankiem!
  - Proszę nie krzyczeć, bo pobudzi mi pani pacjentów – odezwał się nagle miły, męski głos. Odwróciłam głowę i ujrzałam tego samego doktora, z którym rozmawiał Michał. – Anno, a z tobą jeszcze porozmawiam na temat traktowania gości naszych pacjentów – zmroził pielęgniarkę ostrym spojrzeniem. – Pani… - spojrzał na mnie przyjaźnie.
  - Eleonora –oznajmiłam.
  - Pani Eleonoro, proszę ze mną – powiedział i ruszył przed siebie.
  Nie patrząc już na wściekłą pielęgniarkę, ruszyłam za doktorem.
  - Przepraszam panią bardzo za Annę – powiedział, kiedy usiadł na krzesełku niedaleko Sali, w której leżał Maciek. Machnęłam tylko ręką i usiadłam obok niego. – Pani jest narzeczoną pana Michała, prawda? – zapytał, a ja pokręciłam przecząco głową.
  - Jestem przyjaciółką ich obu – uśmiechnęłam się lekko.
  - Och… - wydukał z siebie doktor. – Więc… dlaczego pani mnie szukała?
  - Chciałam zapytać, czy to… to że Maćkowi pozostały dwa miesiące życia, czy to jest ostateczne?
  Uważnie patrzyłam na lekarza.
  - Z przykrością stwierdzam, ale tak. – Zamknęłam oczy i po tym jak je otworzyłam, podparłam czoło o wierzch prawej dłoni. – Rak jest bardzo zaawansowany i do tego z przerzutami. Bardzo mi przykro.
  - Ale… ale już nie da się zrobić kompletnie nic? Żadnych przeszczepów? – spoglądałam na lekarza, już wyprostowana, z nadzieją.
  Pokręcił przecząco głową, a mnie po policzkach spłynęło kilka łez.
  - Bardzo mi przykro – położył swoją dłoń na moim ramieniu.
  - Wróci chociaż do domu? – zapytałam ze łzami w oczach.
  - Wróci – uśmiechnął się lekko doktor. – Tylko, że będzie musiał ktoś z nim być i to dwadzieścia cztery godziny na dobę.
  - To oczywiste – kiwnęłam głową.
  - Nie wiedziała pani o jego chorobie, prawda? – spytał.
  - Prawda – przytaknęłam. Nastała chwila ciszy, a po chwili usłyszałam swój głos.–  A skąd panu przyszedł do głowy pomysł z narzeczoną?
  - Och, pan Michał opowiadał mi kiedyś o niej i pomyślałem, że to pani – odparł.
  To Michał miał narzeczoną? …




No... cześć! :D
15 punktów! Jaram się *,* Brawo Chłopaki! :D
Szkoła, jeszcze raz szkoła xD Was też tak cisną? -,- Historio starożytna - kocham cię -,-
Mundial, Mundial, Mundial *,*
Słuchajcie, epizod w następnym tygodniu w poniedziałek, wtorek lub środę, zobaczę jak mi się w czasie rozłoży :) Proszę Was bardzo o wyrozumiałość, choć i tak daliście mi jej baaardzo dużo, za co z całego serca dziękuję :*
Dobra, zmykam do lekcji... xD
Trzymajcie się!
poziomkowa.

PS
Dziękuję za tak pozytywny powrót! Nie wiedziałam, że jeszcze tyle osób wchodzi na tego bloga i na mnie czeka! Pozytywne zaskoczenie bardzo :D DZIĘKUJĘ! <3 Zdecydowanie, poziomkowa. ma najlepszych Czytelników na świecie! :* 

poniedziałek, 1 września 2014

Dziesięć

  Parkiet był już prawie cały zerwany, a my dopiero znaleźliśmy kartkę od ciotki Bogumiły.
  - Następną podpowiedź znajdziesz w piwnicy, moja droga – zaczął czytać Maciek. – Przepraszam, że musiałaś zrywać podłogę w kuchni, ale ona i tak nadawała się już do wymiany…
  - Co? – przerwałam mężczyźnie czytanie i wyrwałam mu kartkę z ręki. – Do wymiany?! Ona sobie chyba ze mnie żartuje. Ja tutaj nawet nie zamierzam mieszkać.
  Byłam zdenerwowana, bo już wszystko to, doprowadzało mnie do szału, a i dni zbliżającego się okresu, nie pomagały.
  Przeczytałam kolejną część wiadomości od ciotki.
  „Mam do Ciebie jeszcze jedną prośbę. Jak na razie, nie szukaj kupca na ten dom. Więcej dowiesz się na ten temat, kiedy znajdziesz ostatnią kartkę ode mnie. A tymczasem, zejdź do piwnicy, napij się wina i poszukaj kolejnej wskazówki.”
  - Żeż kurwa – warknęłam pod nosem.
  - El, uspokój się – poprosił łagodnym głosem Maciek.
  Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy.
  - Po prostu myślałam na początku, że uda mi się to szybko załatwić. Bardzo się myliłam – powiedziałam cicho. Bezsilnie wręcz.  - Chodźmy już stąd, dobrze? – spojrzałam na niego.
  Kiwnął głową, po czym zamknął klapę i wyszliśmy z kuchni, a chwilę później i z domu.
  - Dziękuję za pomoc – odezwałam się, kiedy Maciek oddawał mi klucze od domu, ponieważ zamykał drzwi.
  - Nie ma za co – uśmiechnął się leciutko. – Polecam się na przyszłość.
  - Jeszcze raz dziękuję – przytuliłam go lekko. – A tobie nic nie pomóc? – spytałam patrząc na niego.
  - Nie – pokręcił głową z uśmiechem. – Ale możesz wpaść na herbatę lub kawę – jego uśmiech się powiększył. – O ile nie masz innych planów…
  - Nie mam – uśmiechnęłam się szeroko. – Z chęcią napiję się kawy – wzięłam Maćka pod rękę i ruszyliśmy w stronę jego domu.

  Następnego dnia z samego rana w mieszkaniu pojawił się Mieszko. W zbyt dobrym nastroju nie był, ponieważ Resoviacy przegrali wczorajszy mecz, a oznaczało to, że pożegnali się z awansem do finału Ligi Mistrzów.
  Oglądaliśmy wczorajszy mecz z Maćkiem, ponieważ okazało się, że ów mężczyzna też kibicuje Resovi. Po nieudanym meczu wracałam do mieszkania Mieszka w złym humorze z powodu meczu, a do tego jeszcze nałożyła się sprawa z rodzinną zagadką.
  - Zrobić ci coś jeść? – zapytałam Michała.
  Pokręcił głową i powiedział, że musi chwile popracować i szybko zmył się do swojego pokoju. Pojawił się w salonie dopiero po godzinie osiemnastej, kiedy zawołałam go na kolację.
  - Nie, nie rób sobie kłopotu – odparł, widząc jak nakładam mu spaghetti na talerz. – A może jest coś co ja bym mógł zrobić dla ciebie? – zapytał.
  Spojrzałam na jego twarz. Widać, że był zmęczony i że gdyby teraz położył się, zasnąłby jak dziecko.
  - I tak dużo dla mnie robisz…
  - Daj spokój – machnął ręką. – Chciałbym ci jakoś wynagrodzić  to wszystko, co spotkało cię po tamtej nocy…
  Przymknęłam oczy.
  - To przeszłość – powiedziałam otwierając oczy i uważnie na niego patrząc.
  - Przeszłość, która do mnie powraca każdego dnia – odparł nie spuszczając ze mnie wzroku.
  Usiadłam na krześle i aż trudno było mi uwierzyć w to, co mówił Michał.
  - Anka wszystko między nami popsuła – powiedział smutnym głosem.
  - A my popsuliśmy naszą przyjaźń przez kilka słów, które każde z nas usłyszało jedynie w tamtą noc – dopowiedziałam.
  Mieszko westchnął i usiadł naprzeciwko mnie.
  - Mówiłaś, że nie żałujesz tamtej nocy…
  - Bo nie żałuję – czułam jak łzy cisną mi się do oczu. – I nigdy nie będę żałować. Za dużo dla mnie znaczyłeś i znaczysz za dużo do dzisiaj.
  - To czemu wtedy ze mną nie porozmawiałaś? – jego wzrok wbił się we mnie jeszcze głębiej. – Zostawiłaś list, że wyjeżdżasz i że mam się do ciebie nie odzywać.
  - Anka namieszała mi w głowie, powiedziała przecież, że będziesz miał z nią dziecko! – za późno, jedna łza spłynęła po moim policzku.
  - A ty od razu jej uwierzyłaś! – podniósł ton, tak samo jak i ja.
  - Pokazała mi zdjęcia USG i tego typu rzeczy… To było bardzo realne, a ja nie chciałam się mieszać! – powiedziałam głośno i wyraźnie. – A później okazało się, że to jedna wielka bujda.
  - Chcesz coś wiedzieć? – zapytał i przybliżył się do mnie.
  Kiwnęłam tylko głową ciągle wlepiając w niego oczy.
  - Byłaś moją pierwszą – wyszeptał. – Tak jak ja dla ciebie byłem pierwszym, rozumiesz?
  Kiwnęłam głową. Nie miałam o tym pojęcia.
  - Dlaczego mi wtedy o tym nie powiedziałeś? – zapytałam drżącym głosem.
  Odpowiedzi nie uzyskałam, ponieważ rozległ się dźwięk dzwonka telefonu Mieszka. Z zaciekawieniem patrzyłam na twarz mężczyzny, kiedy spojrzał na wyświetlacz; teraz wyrażała strach.
  - Halo? – nastała grobowa, długa cisza. – Już jadę! – krzyknął Mieszko i automatycznie podniósł się z krzesła. – Będziemy musieli dokończyć tę rozmowę później – powiedział idąc szybkim krokiem do przedpokoju.
  Oczywiście, szłam za nim.
  - Michał, co się stało? – zapytałam próbując za nim nadążyć.
  Odpowiedział dopiero wtedy, kiedy byłam już w przedpokoju.
  - Maciek jest w szpitalu.

  Mieszko do szpitala jechał z prędkością światła i przez całą drogę się nie odzywał, ba! Nawet na mnie nie spojrzał. Nim się obejrzałam, byliśmy już na miejscu i Michał pytał w dyżurce o Maćka. Kiedy już dowiedział się jaki jest numer Sali, w której leży mężczyzna, szybko udaliśmy się w tamtą stronę.
  - Michał – złapałam go za rękę, kiedy chciał już nacisnąć klamkę w drzwiach, za którym zobaczylibyśmy Maćka.
  Gogol pojrzał na mnie uważnie.
  - Maciek jest na coś chory?
  - Później – odparł tylko i pchnął drzwi po czym szybko wszedł do środka i dotarł do łóżka przy oknie, na którym leżał jego kuzyn, całkowicie nieprzytomny. Urządzenia szpitalne niemiłosiernie pikały, czego strasznie nie lubiłam. – Zostaniesz z nim? – zapytał Michał, patrząc na mnie. – Ja poszukam lekarza.
  - Jasne.
  - Dziękuję – usłyszałam tylko i już go nie było.
  Spojrzałam zatroskanym wzrokiem na Maćka. Twarz miał bez wyrazu, a jego klatka piersiowa miarowo unosiła się ku górze i opadała. Usiadłam na krzesełku i ujęłam jego dłoń, do której podłączona była kroplówka.
  Nie miałam pojęcia, dlaczego Maciek tutaj trafił, przecież przez cały czas, był uśmiechnięty, na nic się nie skarżył. Nie było widać, że coś może mu dolegać, a teraz leżał tutaj w szpitalu. Mimo że znałam go zaledwie parę dni, straszliwie się o niego martwiłam. Nie dało się ukryć, że polubiłam tego mężczyznę od samego początku. Był miły, pomocny, serdeczny, a teraz leżał w szpitalu. Tak mi pomógł, a ja w tej chwili nic nie mogłam zrobić, ponieważ nie wiedziałam nawet z jakiego powodu jest tutaj i leży podłączony do przeróżnych kabelków.
  Przez następne pół godziny, siedziałam i wpatrywałam się w Maćka z zatroskaną miną i kiedy wreszcie pojawił się Mieszko, od razu na niego spojrzałam. Straszliwie przeraziłam się jego miny. W jego oczach były łzy! Moje serce przyspieszyło i jedyne, co mogłam wykrztusić, to:
  - O co chodzi?


MUNDIAL! *,* Już jutro na meczyk <3
No to, powracamy po wakacjach :D Mam nadzieję, że wszystko u Was w jak najlepszym porządku :D Achh... i jutro zaczynamy już naukę... WAKACJE, dlaczego tak szybko się skończyłyście? :(
Czytajcie, komentujcie, hejtujcie, co tam chcecie :D
Posty raz na tydzień, gdyby ktoś pytał ;)
Trzymajcie się i do następnego poniedziałku!